niedziela, października 14, 2012

Natura w nas - Bogda Balicka

Natura w nas - Bogda Balicka

Co ulubione bajki mogą o Tobie powiedzieć? Jeśli adorujesz: "Czerwonego Kapturka" - oznacza to obawa przed seksualnością, "Jasia i Małgosię" - rynek pochopnie umilasz decyzje i tracisz miar na nieważne sprawy, "Brzydkie kaczątko" - masz dobre serce i podarujesz się zbyt często stosować innym kadrom; na obce kłopoty tracisz właśnie dużo okresu, że twojemu egzystowaniu zaczyna brakować stagnacji. O istoty natury w naszym życiu bardzo nieraz zapominamy, nie dostrzegamy jej wykwintnych nici, którymi osłania nasze życie i wpływa na nasze działania. "Natura w nas" to opowieść o owym, co w nas tkwi od prawieków, w co ekwipuje nas natura. Nie jest to podsumowanie wiedzy, ale raczej punkt zaczepienia do trawień, źródło estetycznej "natury w nas". Fragment książki: Bezmyślne, ale z sensem ...czyli o znakach mimowolnych Dodatek dodatkowy - nieco rozrywkowy z tym, co bezwiednie sobie bazgrzemy na boku notatnika, może być wielka psychologia i zacofany zabobon. Nie jestem zdecydowanie przekonana, którego z nich jest więcej. Jednak ponieważ psycholodzy zapuścili swoje uczone oczy w te regiony, które do owej pór interesowały z trudem grafologów (i to poniekąd pobocznie) to coś jest na rzeczy. Zacznijmy jednak od magii i alchemii. Francuski król Karol VIII był osobą o bardzo zmiennych humorach. Kiedy dworzanie zamierzali przedstawić mu ważną sprawę, woleli uprzednio poradzić się astrologa. Ów astrolog wprowadzał się w odrętwienie i - przewodzony chyba ponadludzką dłonią - bezwiednie kreślił na piasku jakieś znaki. Mozołem je prezentował i osądzał, który humor ma dziś zwierzchnik. Sztuka odczytywania znaków, jakie bezwiednie kreślimy w trakcie rozmowy lub zamyślenia, towarzyszy ludzkości odkąd zaczątku jej dziejów. Najpierw zajmowali się nią magicy (magia hermetyczna), potem astrolodzy, grafolodzy, a dziś swoje teorie „odczytują” z nich psycholodzy. Tak, owszem - to nie zwykła mazanina, ale poważny obraz, a nawet doświadczenie polskiej duszy. Wydawać by się mogło, że czynność, jaką wykonujemy mimowolnie czy machinalnie, jest czynnością lekkomyślną. To są jednak pozory. Szkicowane przy dyspucie nieopatrzne znaczki mogą być wyrazem o polskich agregatach, lękach, uzależnieniach od niektórych osób, niepewności, po prostu o naszym charakterze. Czato przyjrzeć się, co też nerwowo wykreślamy podczas rozmów, wykładów czy uzbierań. Czy są to układy kanciaste, czy okrągłe, zygzaki azali promienie, kropki to znaczy może bardziej skomplikowane spirale i labirynty? Wszystko ma sens. Nie świadczy o znudzeniu rozmówcą, ale o emocjach, które właśnie w chwili kreślenia nami rządzą. To nie lecz wciąż kupka kresek Psycholog Rudolf Arnheim uważał, że każda kompozycja, co więcej mimowolna, ma swoją treść. Zapisywał: „Doznanie naoczne jest przebojowe. Nie zauważamy tylko konglomeratu kresek, przedmiotów, kształtów - jest to wzajemne siła kierunkowych napięć. A napięcia nie są czymś, co odbierający z sobie tylko wiadomych powodów dodaje do stałych krzywdów” (Sztuka i percepcja naoczna, WAiF). Arnheim twierdził, iż przy rysowaniu działają „siły psychologiczne”, nieodłączne od wszystkiego postrzegania. Co te machinalne rysunki zdołają o nas powiedzieć? Zwerbujmyż się, że bardzo wiele. Jak przy polemice kreślimy kropki owe znaczy, że mamy trudności z podjęciem woli. Swobodniej ją podejmiemy, o ile rysunek wzbogaci się o coś bardziej kanciastego. Kształty okrągłe świadczą o korzystnych uczuciach do rozmówcy lub sprawy, o której mówi. Jeśli jednak zaczniemy spożywa wewnątrz zamalowywać - owe znaczy, że w przesadnym spięciu kontaktu „brakuje powietrza”, czegoś jest nieszczerze za co niemiara. Może obłudy, pozowanych uczuć... Jeśli pod rozmowie rysujemy szybkie kreski - oznacza owo negację; nie cierpimy rozmówcy lub drażni nas to, co ON mówi. Rysuneczki bogatsze Mimowolne kompozycje bardziej skomplikowane, bogatsze nie mówią o tym, co widzimy, do głosu dojrzewają wobec tego nasze odczucia subiektywne: na czym zogniskowaliśmy uwagę, gdzie jest punkt krytyczny rysunku, w którym kierunku prowadzimy lince, czy dążymy do symetrii, zniwelowania, czy też „zaostrzamy” obraz. Ważne jest też, czy elementy rysunku przyciągają się oznacza to też odpychają. Jeśli „ciężar” rysunku prowadzi w dół owo konotuje, że odsuwamy się od momentu rozmówcy ewentualnie tematu rokowania, bo zaczyna na nas napierać. Może też świadczyć o polskiej bezwładności i pokór. Obrazek „ulatujący w górę”, dający pokłosie unoszenia to proroctwo pokonania sprzeciwu i wygranej w negocjacjach. Próbowanie wzorów Zdarza się, że w rysunkach powtarzamy zwróćże obsesyjnie pewne figury. Już Arystoteles uważał, że owego typu mimowolna twórczość „ożywia łączenia w umyśle, każące pamięci zobowiązać przeszłość z teraźniejszością”. Wciąż w podświadomości rozpatrujemy, co złego i łaskawego łączyło nas z rozmówcą. Nie zapomnieliśmy mu tego... Według psychologa Franka Tallisa, takie obrazki z powtarzającymi się postawami mogą konstruować ludzie z tendencjami do samoudręczania się. „Samoudręczanie się cyklicznie przybiera formę emfatycznych obaw, iż np. kogoś ciężko obraziliśmy”. W tym momencie „twój wewnętrzny układ alarmowy mówi ci, iż warto coś szybko z tym problemem zrobić, przezwyciężyć go”, bo może rzeczywiście przerodzić się w obsesję. Bez odniesienia W niektórych machinalnie wykonanych rysunkach brakuje orientacji przestrzennej, nie moja żadnego układu zwrócenia, np. do rantu kartki, konturów, znamięów połączeń. Karykaturzysta nie mógł zdecydować się, gdzie będzie dół, gdzie góra, co ma być koślawe, co proste. Co mówią o tym psycholodzy? Może to być sygnał, że twórca „dzieła” jest zbytnim perfekcjonistą. Tallis zapisuje, iż perfekcjonizm nie jest tylko cechą pozytywną; ów nadmierny „wiąże się z tak szlachetnym częstowaniem sobie poprzeczek, że uniemożliwia owe wykonanie zadania”; nie jesteśmy w nadepnie niczego skończyć, bo wciąż wydaje nam się niezbyt dobre. Szczyptę na czymś Wielokrotnie się zdarza, że w rysunkach zakładamy szkice na siebie. Jeden ciągle znajduje się na wierzchu, istnieje całkowity i pełny, zaburza wprawdzie figurę znajdującą się u dołu spodem. Zamazuje ją, przekreśla; bywa, że naprowadza to zaćmienie słońca (zaciemnia się ewidentną figurę). Może to świadczyć o tendencji aż do zaciemniania czegoś, chowania w kącikach duszy, nie ujawniania własnej opinii. Może też być znakiem nadchodzącej depresji. Na koniec warto dodać pewną ciekawostkę. Rysowanie skomplikowanych spiral i labiryntów nie musi być objawem pokrętności lub zawikłania ich twórcy. Znawca „psychologii” labiryntowej, Paolo Santarcangeli, powiada, że społeczeństwo, którzy je wykreślają mimowolnie, mają hobby do alegoryczni, skłonność do symboli i pewne upodobanie aż do rozrywki. Starożytni Kreteńczycy, twórcy labiryntów, twierdzili tymczasem, że komponuje się je po to, aby się w nich zagubił świadomość, aby uciec odkąd problemów rzeczywistości (patrz: rozdział o labiryntach). O ile w mimowolnych rysunkach: i wzmacniamy symetrię - świadczy to o niepewności; i wyodrębniamy nie pasujące szczegóły - inklinacja do skupiania się na niepotrzebnych opiniach i nieważnych zdaniach; i upraszczamy ogólny forma - „opanowaliśmy” jakiś problem; i zamykamy granice - czujemy, że coś koronnego zmyka polskiej uwadze; i próbujemy kształty podobne - jesteśmy zbyt pamiętliwi; i wzmacniamy podział rysunku - mamy coraz więcej zastrzeżeń do konsultowanej sytuacyj; i zastępujemy linie skośne na pionowe - problem wystawał się poważniejszy niżże zakładaliśmy. Zakończyliśmy pierwszą część lektur - o tym, co się powtarza w naturze humanitarnej. Następna część mówi o tym, co się powinno lub nie powinno powtarzać. A więc wędrujmy od miłości po zemstę... Liczba stron: 256 + + paczka pdf (Słownik kuracji naturalnych, 189 stron)

Zobacz Natura w nas - Bogda Balicka w CzaryMary.pl

Natura w nas - Bogda Balicka

Łaskawe ziele - mity, symbolika i fakty - Balicka Bogda, Górnicka-Kaczorowska Zofia



Flor zapomnienia i snu, herbarium zauroczonych, zakochanych, płonących z pożądania, eliksiry życia, zioła wojowników - na miarę stały się święte i zakazane? Która istnieje ich historia, magiczna aura, jakie mity i legendy krążą wokół nich, a przede wszystkim jakie jest ich zastosowanie? Kto, kiedy i dlaczego zapożyczał po magiczną moc rośłin? Jakimi ziołami posługiwały sie słynne trucicielki i czarownice? Wybierz się w urzekającą swobodą podróż w czasie i przestrzeni, by dowiedzieć się, jakże zakochać się i udźwignąć uczucie, przeżyć stan uniesienia, zebrać siły i wzmocnić się przed walką z przeciwnościami trafu oraz rozpoznać i zrozumieć sekrety tkwiące w wydawaloby się zwykłym pożywieniu. We wszystkim znajdziesz cząstkę magii, Feng Shui - kitajska próbka orkiestracji powierzchni która sprawi, że uśmiech widnieje na Twojej twarzy na codzień. Fragment: Bawełna z rodzin Malwowatych Mity, symbolika, aura: w Indiach jej nasiona darowano w ozdobnych pudełkach ważnym bóstwom. Spadła z nieba, by koić doły i łagodzić lęki. W poprzednim Meksyku bawełniane narzuty dawny tak drogocenne, iż substytuowały pieniądze. Dotychczasowa wyprawieniem bogów podczas gdy się w miękkości jej puchu wyspali, wtedy stawali się łaskawsi dla ludzi. W mitach afrykańskich bawełna była znakiem boskiego przodka o nazwie „Siódmy”. Urok siódemki symbolizowała zestawienie męskości z kobiecością natury. Usłuchajcie tego niepokojącego mitu: „W ustach przodka przedstawiło się osiemdziesiąt ostrych zębów. W wyznaczonym na skroś siebie samego dniu wypluł z gardła osiemdziesiąt nici bawełnianych, które porozdzielał odtąd między górnymi i spodnimi zębami, jakby były one tkackimi ramami. Otwierając i zamykając swe kopar oraz posługując się językiem-czółenkiem wytwarzał tkaninę i tchnąc na nią, umieszczał w niej Słowo. Słowa, jakie wyszeptał siódmy przodek, wypełniły wszystkie szczeliny tkanin. Były one tkaniną, a tkanina była Słowem”. Przypomnijmy sobie, jak ważne było Słowo na zaczątku Biblii. Fakty: owe najcenniejsza roślina ze swojej rodziny. Oto jak pięknie można przedstawić historię bawełnianej nici: „Indie pierwsze ofiarowały światu bawełnę, Gossypium indicus. W miastach doliny Indusu płodzono bawełnę aktualnie tysiąc pięćset latek przed polską erą. Bardzo szybko oplotła ona swoją nicią cały świat. Przed nastał 700 rok p.n.e. omotała Sennacheriba, króla Mezopotamii, a wkrótce potem trafiła i do Grecji, do Herodota. Jej drugi pochód na wschód był powolniejszy, ale podboje nie mniej wiekopomne. A wszędzie, gdzie dotarła, powstawał ów sam powikłanie: wzorem o niej myśleć?” Domagała się okazałej subtelności, całkiem oddzielnego używania. Jęzory europejskie nie uszanowały jej - tu uporczywa się „bastardem wełny” oznacza to „zgrzebnym lnem”. Ona ponadto, choć tak delikatna, stworzyła cały system jankeskiego niewolnictwa. Murzyński blues określał ją „mściwym bóstwem, subtelnym mordercą”. Bawełna to krzaki i niewielkie drzewa o dużych kwiatach. Po usunięciu trującego gossypolu uzyskuje się z niej jadalny oliwa, dość cenny odżywczo i kosmetycznie. Odrzuć stosowany istnieje do pozajelitowego żywienia ciężko chorych, zawiera wiele witaminy E. Tenże gossypol zaś w homeopatii to lek stosowany wobec chorobach niewieścich; w medycynie ludowej - przeciwwirusowy, przeciwobrzękowy i oczyszczający po zatruciach. Ciekawostki: według pisarza hinduskiego, Amitava Ghosh'a, tkactwo bawełny „po raz drugi (pierwszy to uprzednia maszyna żakardowa) zmieniło mechanicznego człowieka: nastał komputer. Gdy Charles Babbage, w połowie XIX wieku, kreował pierwszą maszynę liczącą, opartą na zasadzie magazynowania informacji na dziurkowanych kartach, ideę zaczerpnął nie z systemu zapisu alfabetycznego i nie z matematyki, lecz z ręcznych krosien do tkania deseni. Chińczycy już tysiąc lat p.n.e. traktowali dziurkowanych kart do oznaczania poszczególnych nitek jedwabnej osnowy. Zdradzili tę metodę (choć niechętnie) Włochom, Włosi tudzież przekazali ją reszcie Europy w postaci ręcznych krosien. W roku 1725 Basile Bouchon z Lyonu uzupełnił Wróżb z karty do tej konstrukcji rolkę dziurkowanego papieru, zawierającą wzór wzorku zapisany w dziurkowanej pamięci. A w roku 1801 Joseph Jacquard wynalazł automatyczny selektor, działający na tej samej zasadzie. Babbage swoją ideę machiny liczącej zaczerpnął z krosna Jacquarda, a Holleville, który opatentował pierwszą maszynę na perforowane karty, zaczerpnął pomysł od Babbage'a. Po raz kolejny krosno przekroczyło stulecia i kontynenty, aby przesądzić o losie człowieka mechanicznego”.

Natura w Nas - Balicka Bogda

O roli natury w naszym życiu bardzo często zapominamy, nie dostrzegamy jej subtelnych nici, jakimi oplata nasze życie i wpływa na nasze działania. "Natura w nas" to opowieść o tym, co w nas tkwi odkąd prawieków, w co wyposaża nas natura. Nie jest owe kompendium erudycji, ale raczej punkt zaczepienia aż do przetrawiań, pochodzenie czystej "natury w nas". Publikacja ma swoje miejsca solenne, ale moja i pocieszne, czasem nawet obsceniczne. Czytelnik znajdzie w niej dokładność, a nawet sentymentalizm, jakkolwiek też prawdę bez ogródek Do książki dołączono płytę CD "Leksykon terapii naturalnych".